Test gry Green Hell PC

Green Hell to dobra gra od polskiego studia Creepy Jar, jaka przekaże nam wyjątkową możliwość jedzenia grzechotników oraz dokarmiania pijawek. Że ciągle o tym potrzebowaliby, to popadli w dziesiątkę.

Mimo faktu, że dużo cenię (ale niekoniecznie umiem) gotować, to nigdy się nie zastanawiałem jak smakuje Wałęsak Brazylijski, czyli najbardziej jadowity pająk świata, którego ukąszenie powoduje także dużą erekcję u mężczyzn (jakby osoby mogły stanowić erekcję, jednakże w dzisiejszych czasach …). Pamiętam że wstęp do recenzji gry Green Hell jest odpowiedni i dobrze zdaje moje spostrzeżenia dotyczące gry. Nie zrozumcie mnie źle, przez najbliższe parę akapitów będę rozpływać się w zachwytach jak nad smakiem pieczonej kapibary.

 

 

Jak że wiecie, Green Hell to gra survivalowa (czy jest jakieś ładne polskie słowo na nazwanie tego typie? Gra o przetrwaniu? Gra przetrwająca?) w której naszym priorytetem będzie doświadczenie oraz zadomowienie się (toż dużo ważne) w dalekiej dżungli. Akcja gry jest wprowadzona z możliwości liczby osoby oraz na jeden początek jesteśmy dostępne dwa tryby: kampanii oraz sandbox. To obecnie pierwsza przyjemność także ciężka korzyść gry, gdyż większość tego typu pozycji pozwala nam możliwość tylko gry w stylu piaskownicy. Ruszamy to w akcję, do wyboru są cztery poziomy trudności, gdzie ważny spośród nich pozbywa się soli oraz pieprzu z aktualnego dania, czyli tubylców oraz agresywnych zwierząt. Drugi stopień jest standardowym wyzwaniem, trzeci jest większą grą, a czwarty to pewne zielone piekło dla absolutnych wyjadaczy gatunku. Wybrałem to drugi etap, który dodatkowo potrafił mi dokopać.

Fabuła przedstawia historię pary naukowców (nie zarejestrowałem lub to małżeństwo), która zmierza do dżungli w badaniu rozwiązania na tajemniczą chorobę która pustoszy cywilizację. Przynajmniej ja tak zrozumiałem, gdyż symulator farmy pobierz pełna wersja tło fabularne wyczytujemy z dyskusji Jakiem i Mia dodatkowo jest raczej tylko pretekstem aby mogli pocierpieć samotnie w dżungli. Gra otwiera się standardowo i informuje nam absolutne podstawy zabawy – jak rozpalić ogień oraz leczyć rany. W prezencie z żony (chyba żony) otrzymamy także zegarek, który będzie posiadał funkcje analizowania brakujących makroelementów w układzie.

Gówno szybko wchodzi w wiatrak i Jack ląduje samotnie w dżungli z białym plecakiem także będzie musiał sobie jakoś poradzić aby znaleźć osobę i poznać w Green Hell. Fabuła potem idzie dużo do przodu, a nie ciągnie nas za rączkę. W skalę przechodzenia kolejnych obszarów dżungli będziemy szukać różne znaczenia a tam dziś będziemy w stanie popchać fabułę do przodu. Musimy łączyć fakty a tak analizować znajdowane problemy i materiały aby dowiedzieć się co pisać dalej. Oczywiście nigdy nie musimy, możemy i interesować się w sandbox i po prostu przebywać w dżungli, co po kilku godzinach gry dobrze nie jest takie trudne.

 

 

Co ciekawe, twórcy zrobili dużo interesującą kampanię. Mia i Jack będą używali zgłębić tajemnice dżungli i poznać zwyczaje tubylców. Będą też próbować zniknąć z tej złej rzeczy także muszę przyjąć że odkrywanie kolejnych okruszków chleba było udane. Na stałego kampanię można ukończyć dość szybko, ale należy mieć że po jesteśmy ponad dostęp do systemu sandbox oraz z myślą jaką zorganizował w trakcie zabawy mogę odpalać nawet największy poziom sztuce i wykorzystywać masę zabawy.

Bo sama gra nie istnieje oczywiście duża jak się wydaje. Na przodzie będziemy umierać często, w forma absolutnie oryginalny, głupi i brutalny. Raz wsiadł na grzechotnika, przeciwnym razem zjadłem dziwnie wyglądającego grzyba, a również innym razem przez picie brudnej wody … umarłem z braku (tak nie do celu, a wtedy istniał jeden z względów) ponieważ miałem oczywiście dużo pasożytów w układzie, że makroelementy były pochłaniane zbyt szybko. W Green Hell kończymy na dziesiątki systemów i bliska skórę że wynosić wiele nowych negatywnych statusów. Ale za jakimś te razem zostawiamy nieco w własnej głowie. Znacznie łatwo się nauczyłem, że sprint w gąszczy to strasznie głupia pracę oraz należy patrzeć pod nogi (pozdro mrówki). Jak wcześniej musiałem biegać jak osioł do dobrego źródła niepewnej wody, gdyż brudna tworzyła pasożyty w gronie. Dzisiaj nie boję się pić brudnej wody, bo wiem że pomarańczowe grzybki i owce wyglądające jak pomarańcze pozbywają się pasożytów z organizmu. Im dłużej gram, tym dobrze się dowiaduje. W niektórym etapie nawet przychodzę do wniosku, że ta gra nic nie jest taka ważna kiedy zrozumie się zasady nią powodujące. Wiele sytuacje zacząłem robić automatycznie, nie zbierałem życia na zapas (zmniejsza się, po co marnować miejsce, bo znam kiedy je odkryć). To teraz losowość nas najczęściej zabijała w nowych grach survivalowych. Tutaj tej losowości praktycznie nie ma, nie zdarzy się sytuacja że zabraknie tobie czegoś do poznania (chyba że na ekstremalnym poziomie trudności). Wszystko odda się znaleźć również jakoś wykorzystać. Szanuj dżunglę, a przeżyjesz.

 

 

Nasz bohater musi pić wodę i spożywać żywność z uwzględnieniem trzech podstawowych makroelementów: węglowodanów, białka i tłuszczy. Węgle czerpiemy z grzybów i wyników (w liczbie to zabawne, bo grzyby to też białko), tłuszcze z orzechów i mięsa tłustych zwierząt, i białko ale ze zwierząt. Mięso ptaków nie daje nam tłuszczu, za to kapibary czy dzika już tak. I więcej, o ile na początku musimy się tego nauczyć na podstawie kontroli i błędów, to łatwo zaczynamy łączyć fakty i chcieć na dola.

To samo dotyczy bycia przedmiotów także naszego obozu. Dopiero w wybranych domach możemy zapisywać grę i się porządnie wyspać. Spanie na ziemi może przynieść że zainfekują nas robaki, więc odradzam. Stąd i w trakcie gry w walk miałem pod koniec zabawy kilka obozów rozsianych na całej mapie. Mapa jest wcale spora, ale jest dziesiątki punktów charakterystycznych (a tu jeziorko, tam górka, tutaj rzeka, tam przesmyk) a za ich uwagą szybko się orientować w kraju. Do ostatniego mamy zegarek oraz mapę która umożliwia nam już znaleźć gdzie jesteśmy.

Jest więcej tutaj trochę metroidvani, bo od jakiegoś etapu znajdziemy również linę z hakiem i weźmiemy dojazd do następnych obszarów. Lecz toż prawdziwy element. Nigdy przecież nie będziemy spać spokojnie, gdyż szukają na nas dzikie koty oraz tubylcy. I dodatkowo, pojawiają się całkowicie losowo – raz jakiś jaguar wlazł mi do obozu i się zaczynał skradać, jednak udało mi się napiąć łuk i trafić go w głowę. W zwarciu miałbym bardzo. Innym razem zaatakowałem z szarży obóz tubylców, gdzie istniałoby ich trzech. Zginąłem marnie i łatwo. A wystarczyło nastawień do ostatniego ostrożnie strzelając np. z skręcie w góry. Sam sobie na to zasłużyłem. Gra stanowi szalenie delikatna, ale i dużo sprawiedliwa.

 

 

Oprócz budowania zwykłych szałasów, będziemy i mogli budować bardziej zaawansowane domy z błota (właśnie tak, będziemy wytapiać cegły), które umożliwią nam zbudować naprawdę duże schronienie. Stanowi więc jednak zaawansowany late game także nie będę się tutaj na ten materiał rozpisywać.

Nie rozumiem co mogę tutaj napisać więcej. Green Hell to gra dostępna w atrakcji, jednak trudna w opanowaniu. Graficznie jest bardzo ślicznie, czasem klatkuje, ale to sporadyczna sytuacja (gra długo stanowiła w early więc twórcy właściwie to ogarnęli), dźwięki dżungli są czyste także niezmiernie znaczące dla rozgrywki, bo część zwierząt da się usłyszeć, tak toż jak nadchodzący deszcz (niewyziębi nas, ale da możliwość zebrania wody, więc deszcze są wskazane). Zalecam wykorzystywać w niniejszą grę w słuchawkach. Działalność jest dobra, a rozgrywka zasysa i nic mnie w niej nie denerwuje. Każde składniki zostały przemyślane i są na domowym mieszkaniu. Czego wybierać więcej? Wysoka ocena, jednak w całości zasłużona. Green Hell to absolutny i prawy survival, gdzie dżunglę możemy zauważyć dodatkowo jej się nauczyć. Dobra robota Creepy Jar.